Ostatnio stanęło na brązowym baranie,to teraz nastąpi prawie ze powtórka z rozrywki. Jedna babka jak zobaczyła moja chustę to zapragnęła mieć taka sama. Wyjaśniłam babie ze tak samo do to do końca się nie da,bo po pierwsze to ja już takiej samej białej strzyży nie mam aż tyle. Dwa: nie zawsze da się uzyskać identyczny odcień jak się farbuje naturalnie. Nic to kobieta chce przynajmniej w podobnej kolorystyce i mam się nie spieszyć,bo do zimy daleko. To jak mam się nie spieszyć to wzięłam się od razu za farbowanie i przędzenie.
Tym razem doszedł jeszcze kolor z buraka a cały przekrój kolorystyczny przedstawia się tak
moteczek multikolorowy 152gr/505m
i zwinięte na kiju w kłębuszek z którego można robić wyciągając przędzę ze środka kłębka.
Pogoda zaczęła wtedy już w kocu się zmieniać na wiosenna wiec zaczęłam tez prząść na ogrodzie
oraz zaczęły się moje wariacje i zabawy z barwnikami.Pierwsze moje podejście do farbowania w piekarniku(sposób zapożyczony z bloga
Finextra ) było wybitnie nie udane, choć pięknie wyglądało przed "pieczeniem" w piekarniku
to niestety podczas farbowania kolorki się zbyt mocno wymieszały i wyszła mi taka czesanka
Trochę się bałam co z tego wyjdzie ale jak zaczęłam prząść to kolorki zaczęły mi się coraz bardziej podobać.
Skręciłam to w nawajo i wyszło mi 118gr/175m niteczki.
Zuzi bardzo się ta niteczka spodobała i zapragnęła mieć z niej chustę.Niestety bardzo szybko się okazało,ze nitki jest za mało. Tu się zrobiło pod górkę,bo wiecie jak jest ,schrzanić coś to nie jest sztuka ale potem specjalnie schrzanić i to tak samo a chociaż podobnie to już wyższa matematyka. Raz kozie śmierć...Nie wyszlo identycznie co widac na kolorkach na wrzecionie
Po zwinięciu w nawajo (174m/85gr ) kolorystyka wyszła trochę jaśniejsza
ale w całości chusty jakoś się to szczególnie w oczy nie rzuca
Zuzia się z chusta praktycznie nie rozstaje.Nawet do łóżka ja zabiera,bo lubi się do niej przytulać. Czy trzeba czegoś więcej ...
Serdecznie dziękuję za odwiedziny nieustające i bardzo budujące komentarze.
To musi być świetne uczucie zrobić coś od zupełnych podstaw! :)
OdpowiedzUsuńA chusta super, wcale się Zuzi nie dziwię, że nie chce się z nią rozstawać. Idzie zima, to będzie jak znalazł :)
ja jestem pod ciągłym i niesłabnącym wrażeniem Twojej zaraności i robieniu wełny od podstaw...a zdjęć z kołowrotkiem unikam jak diabli, co by i mnie się nie udzieliło :P i tak jestem już na warunkowym z moimi przydasiami :P
OdpowiedzUsuńDla mnie to jest zamotane :) Będę tylko achać i ochać nad produktami końcowymi :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne kolory Ci wyszły! Córci się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńU mnie kołowrotek to tylko dla ozdoby by stał... tak jak i maszyna do szycia zresztą stoi :-)
Żabko, metoda piekarnikowa nie różni się niczym od parowej, jeśli chodzi o folię. Z folii musi powstać rynienka. Dosłownie: wykładasz folią michę, gar, co tam chcesz okragłego, chwytasz paluszkami folię pośrodku gara i podciągasz do góry, powstaje coś na kształt foremki do babki z "kominem" w środku (toż w instrukcji to na zdjęciu jest!). Układasz czesankę na folii wokół tego "komina", polewasz kolorami dookoła, składasz tę folię, żeby Ci się wełna na sucho nie piekła i do piekarnika. I jeśli nie zalejesz tej czesanki na amen, to Ci się kolory tylko na granicach pomieszają. Wada: krótkie odcinki koloru, chyba, że masz jakiś megagar. A jeszcze łatwiej: robisz to zwykła metodą foliową, czyli wzdłuż na folii se nakładasz te kolory, zwijasz folię jak do pary i wkładasz do żaroodpornego naczynia i to wkładasz do piekarnika, tylko i w tym, i w tym wypadku musisz mieć odpowiednią folię odporną na wysoką temperaturę, a rękawa do pieczenia trochę szkoda do farbowania wzdłuż. Aguś, i czy ja nie mam racji, że ludzie czytać nie umią?
OdpowiedzUsuńA tak jak zrobiłaś, to to samo by Ci w garze wyszło, jakbyś koncentrycznie polała mieszankę. Nie dziwne, że się pomieszały, bo się nie mogły nie pomieszać - płyn to płyn. Nieważne. Ważne, że niteczka wyszła Ci piękna!
kochana bo ja to zawsze odwrotek bylam i ja sie tylko opieram na czyms tam (tym razem byl to twoj sopsob farbowania)a potem to i tak po swojemu musze "przerobic" ;ja juz taki koltun jestem; folia byla oczywiscie od gory zawinieta przed wlozeniem do piekearnika,bom zem durna to wiem ale nie az tak hihihi;poza tym to bylo pierwse podejscie moje do farbowania;byly juz kolejne i niedlugo pokaze
UsuńPiękna chusta! super kolorki, bardzo mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jesteś niesamowita
OdpowiedzUsuńchusta cudowna
kolorki Ci wyszły super
gratuluje i jak zawsze PODZIWIAM :)
Jestem pod przeogromnym wrażeniem Twojego przędzenia, farbowania oraz wykorzystania wełenki własnej produkcji! Ja też tak bym chciała, ale nie mam bladego pojęcia od czego zacząć. Możesz mnie pokierować na instruktażowe strony w tym temacie co bym Cię nie zadręczała głupimi pytaniami?:)W każdym bądź razie - chylę czoła!:) Buziaki!
OdpowiedzUsuńJuleczko kochana wroc na FB,zajrzyj tam czasem i jak juz zajrzysz to odezwij sie do mnie bo masz mnie w znajomych;ja cie juz pokieruje gdzie trzeba a reszte ci laski madrzejsze ode mnie powiedza ,bo ja sie od nich ucze i ucze i ucze
Usuńo Boze co za husta przepiekna dla babci byla by idealna czy moge prosic o cene? babcia sie ucieszy ze ma taka huste w takich kolorach Pozdrawiam i super kolory
OdpowiedzUsuń