Po raz kolejny polaczylam wczesniej prezentowane robotki i powstalo z nich zupelnie cos nowego. Mam tu na mysli pokazywane cale lata swietlne temu karczochowe kwiaty i mini doniczki decu. Doniczki troche jeszcze "podrasowilam" farbkami,zeby ukryc mankamenty kijowego naklejania serwetki i teraz wraz z kwiatuchami pieknie dekeruja poleczke.
Jak widac kwiatuchy karczochowe zasadzilam na druciki od sztucznych kwiatow, do ktorych dokleilam filcowe listki. Troche sizalu zielonego,male kurczaczki, przepiorcze jajeczka i dekoracja wielkanocna jest.W doniczce jest jakas gladz szpachlowa czy insza inszosc budowlana, wyzebrana od PM...
A tak to bylo...
-Kochanie potrzebuje gips albo jakis "mastyk"(spolszczona z francuskiego nazwa szpachli chyba budowlanej-mam czesto problem z nazewnictwem polskim roznych materialow budowlano-remontowych) ;masz moze?
-Po co ci ?
-No... musze cos zasadzic do doniczki,zeby mi to drucik trzymalo na fest...no wiesz... tak zeby zastyglo i zeby ten drucik byl nieruchomy i zeby nie wypadal...i pianka do ukladania kwiatow sie nie nadaje...a ja nic nie mam...
-a gipsu takiego do robienia figurek,co je kiedys z dziecmi robilas,to se kupic nie mozesz?
-no niby moge, ale musze w tym celu jechac do sklepu ...autobusem to mi sie pol dnia zejdzie a tylko w sobote masz kiedy a ja bym chciala dzis...najlepiej zaraz...
Przy czym tonacja mego glosu byla proszoco-zebrzaca i spojrzenie spaniela,co mi sie rzadko kiedy zdarza...PM nawet nie skomentowal... i oczami nie wywracal...
-Ile ci tego trzeba?
-O tyle...-tu pokazalam dwie mini doniczki
Zniknal na troche w garazu i przyniosl juz nawet rozrobine to "cos",co wyslchlo na skale i trzyma drucik na mur beton;licho wie co to jest,ale po wyschnieciu jest biale i solidne...
-masz i nie jecz-rzekl mi na koniec
I jak tu nie kochac takiego chlopa...czasem trza by go bylo ozlocic(tylko cicho,bo sie jeszcze dowie a chlopa za duzo chwalic nie mozna, bo sie rozbisurmani,hihi) i przyznac musze,ze ma on ci do mnie i moich robotek anielska cierpliwosc...nawet slowem nie burkinie,ze na polowie kuchennego stolu rozstawiony jest "warsztat" decu,ze na jednej komodzie w salonie jest kolekcja robotek hafciarskich" w toku",ze czasem do wlasnego lozka musi isc slalomem,bo ja szmatki powyciagam lub isze takie...,ze w gruncie rzeczy w calym domu gdzies sa poupychane lub porozkladane moje robotkowe duperele...i w ogole zloty z niego facet ...momentami,hihi
Świetny pomysł z kwiatami i doniczką - no po porostu genialne ;o) Mąż złoty, co tu dużo mówić ;o)Mój mi zawsze przy haftowaniu węzełki rozplątuje i pruje bo ja cierpliwości nie mam ;o) Ach te złote chłopy ;o)
OdpowiedzUsuńJaki kochany :)
OdpowiedzUsuńHihihi!:) Mąż wspierający nasze pasje to prawdziwy skarb:) Pozdrawiam Cię, Kochanie!:)
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiatki;-))
OdpowiedzUsuńGdyby mój Ślubny wrócił do domu, nie musiałby nic robić, chwaliłabym go, stęskniłam się;-(
No złoty chłop :)
OdpowiedzUsuńA kwiatuszki cudniaste, od początku mi sie podobały :)
Co tu duzo mowic, po prostu CUDNE!!!
OdpowiedzUsuńo przecie mowie ze zloty,jak spi i gips przynosi,hihi
OdpowiedzUsuń